Powrócić do domu Ojca

Podążamy przez nasze życie różnymi drogami. Dla nas ludzi wierzących przybiera ono charakter pewnej pielgrzymki, która zmierza do wypełnienia się obietnic paschalnych naszego spotkania z Bogiem w wieczności. To pielgrzymowanie przybiera pewien cykliczny charakter, dlatego obecnie mamy czas wielkiego postu, który ma nas przygotować do świąt wielkanocnych i pomóc poukładać te relacje przenikania się sacrum i profanum, które przenikają się w naszej codzienności. Zapewne czas i wydarzenia, które nam dziś towarzyszą mają wielki wpływ na stan naszych emocji i naszej duchowości. Trwająca pandemia i wojna na Ukrainie wręcz przy naszej granicy, całkowicie przewartościowuje nasze myślenie i podejście do życia, i podejście do relacji z Bogiem, i drugim człowiekiem. Tym bardziej w wielkim poście potrzeba refleksji z naszej strony, dokąd zmierzamy, co tak naprawdę jest dla nas najważniejsze.

W czwartą niedzielę wielkiego postu,  Kościół do refleksji na drodze wiary, daje nam  doskonale znaną „Przypowieść o Synu Marnotrawnym”, dlatego kilka wątków z niej zaczerpniętych powinno nam pomóc w naszym pielgrzymowaniu.

Sytuacja jest dosyć nietypowa. Jak syn i to młodszy niepierworodny, może prosić o podział majątku, kiedy ojciec nadal żyje?  W tamtych czasach to syn pierworodny miał do wszystkiego pierwszeństwo. Jest to tym bardziej nietypowe, ponieważ ojciec nadal żyje i zauważmy, że syn marnotrawny już podjął decyzje, on nie przychodzi do Ojca z pytaniem „Czy mógłbyś mi dać część majątku, która na mnie przypada? Tutaj każdy z nas może utożsamić się z synem marnotrawnym. Kiedy mówimy Bogu, że od teraz żyjemy na własną rękę, że już go więcej nie potrzebujemy. Chcemy, aby nie wtrącał się do naszego życia. Krótko mówiąc, odchodzimy od Boga. Co więcej, mamy tutaj też wątek majątku dóbr materialnych, które jakże często przysłaniają nam cały świat, jakiekolwiek wartości duchowe, a i często międzyludzkie. Czego sprawdzianem jest chociażby współcześnie nasze relacje i podejście do pomocy dla uciekających przed wojną, nie bojąc się nawet użyć stwierdzenia, uciekającym przed śmiercią Ukraińców.

Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. Łk 15, 13

Następnie syn zabiera wszystko, co mu się należy i wyjeżdża z majątkiem w dalekie strony. Dlaczego w dalekie strony?  Może dlatego, że chce być jak najdalej od Ojca, od domu i jego tradycji? Może dlatego, bo nie chce, aby ktoś z rodziny zobaczył jak mu się żyje, a może ma jeszcze gdzieś w sobie wspomnienia i odrobinę miłości rodzinnej i nie chce, aby go kusiło, żeby przypadkiem zawrócić? Tego dokładnie nie wiemy. Jedynie dowiadujemy się, że syn trwoni majątek żyjąc rozrzutnie: imprezy, alkohol, nierządnice. Tutaj także powinno się w nas zrodzić pytanie, czy nie marnujemy naszych talentów, które dostaliśmy? Czy dzięki tym talentom budujemy dobro, czy trwonimy te talenty, a może wykorzystujemy je do oszukiwania, wyłudzania, do kradzieży?

Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Łk 15, 15-16

            Dochodzi do bardzo kuriozalnej sytuacji, syn marnotrawny chce jeść świńskie jedzenie, coś, co jest najgorsze, zlewki. Choć robi to z głodu, to zobaczmy jak bardzo się upodlił. I nam często zdarza się, że karmimy się w przenośni zlewkami, pomyjami, czyli tym to, co najgorsze w naszym życiu: kłamstwem, obmową, plotkami. I tak można by wymieniać wszelakie pochodne grzechów głównych. Myślę, że każdy z nas powinien się uderzyć w piersi i poczynić refleksje, aby w tym, pod wieloma względami trudnym czasie, postarać się, choć zachować czyste sumienia, nie karmić się pomyjami. Syn marnotrawny zdał sobie sprawę, że znalazł się na dnie człowieczeństwa, że doszło do tego, że nie może zjeść nawet resztek ze stołów. Syn czuje się niegodny. Kiedy przychodzi mu do głowy pomysł o powrocie do domu, sam mówi o sobie, że jest niegodny nazywać się synem.

Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem  Łk 15, 18-19

            W tym wszystkim pozostaje nam jeszcze umiejętność, powrotu ze złej drogi. Chwila refleksji, która będzie skutkowała przemianą w naszym życiu, oczyszczeniem, tym wszystkim, co pozwoli na nowo odkryć w nas dobro i miłość. Na nowo odkryć w nas te talenty, które będą budować dobre relacje z Bogiem i drugim człowiekiem. Te talenty, które pozwolą budować prawidłowe relacje między sacrum a profanum naszego życia. Przestańmy być niewolnikami, pastuchami naszego życia. Zacznijmy słuchać Boga i mówić o swoich potrzebach. Zapraszajmy Go do każdego dnia, oddawajmy każdą chwilę, aby uświęcać każdy dzień. Bóg, tak jak ten miłosierny Ojciec czekając na syna marnotrawnego, czeka na każdego z nas, na nasze przemiany i powroty do Jego domu, do naszego prawdziwego domu. Przypowieść ta pokazuje nam przede wszystkim to, jak miłosierny jest Bóg, jaka faktycznie jest miłość Boga. W tej przypowieści każdy z nas może odnaleźć się w którejś z tych dwóch postaci i w zależności od sytuacji życiowej możemy upodobnić się do Syna marnotrawnego lub do miłosiernego Ojca. Kiedy przebaczamy innym i przyjmujemy ich z otwartymi rękoma, jak to uczynił Bóg w tej przypowieści, upodabniamy się do Boga.

Aby ten czas Wielkiego Postu i Świąt Paschalnych, i tych kilka myśli, były dla nas czasem naszego osobistego „Powrotu do domu Ojca”.

ks. Jarosław Leśniak                       

Duszpasterz Rolników Archidiecezji Łódzkiej